poniedziałek, 6 sierpnia 2012

COOKIE :(

W zeszłym roku zobaczyłam je pierwszy raz. Zakochałam się natychmiast. Uwielbiam ciekawe kuchenne dodatki. Niestety, cena powala na kolana i pewnie nie wszyscy mogą sobie na nie pozwolić. I tak łaziłam , marudziłam, smęciłam i dostałam, w prezencie urodzinowym.  Po zapłacie przesyłka szła cały miesiąc! kurier niby go miał, ale nie miał:) a awizo nie mógł zostawić bo też nie miał. Paczuszkę otworzył teściu. Zadzwonił  i powiedział, że przyszedł spadochron lub fartuch rzeźnika:) I miał rację:( Fartuch jest z bardzo sztywnego materiału, mało elastyczny, niekomfortowy. Szkoda , że nie robią go w rozmiarach, mój jest ewidentnie rozmiar XXL.  Zastanawiam się czy tylko ja miałam taki niefart? Czy rzeczywiście fartuszki wyglądają ładnie tylko na zdjęciu? Czekam na Wasze opinie.


Zapraszam również na konkurs kolorowo-sałatkowo:)

21 komentarzy:

  1. ja miałam okazję gotować w fartuszku cookie na warsztatach i szczerze powiedziawszy ... średnio byłam zadowolona , masę materiału który nie utrzymywał się i ciągle zsuwał się fartuszek.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Warszawie jest miejsce gdzie można te fartuszki stacjonarnie kupić. Oglądałam i rzeczywiście wydają się mało wygodne. Choć nie można im odmówić uroczego wyglądu.

    OdpowiedzUsuń
  3. A odnośnie rozmiarów - to robią je w dwóch rozmiarach: small (dla damskich xs, s, m) oraz big (dla rozmiarów damskich l, xl, xxl). Jeśli masz fartuszek big to może spróbuj wymienić na ten small.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewidentnie te fartuszki są szyte ze zbyt grubego materiału, nie układają się tak jak powinny, mam również wersję jednorazową i powiem że jestem szalenie zadowolona bo fenomenalnie leży a i wytrzymały jest.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygląda romantycznie i sexy.
    Natomiast w gotowaniu moim zdaniem bardzo przeszkadza.
    To raczej gadżet,niż pomocnik.

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałem w ręku 2 egzemplarze, 1 podstawowy model - był bardzo sztywny i przez to mało przyjemny, 2 model nieco bardziej ciekawy z przyszytym napisem "cookie" w kolorze czerwonym, już sporo droższy od podstawowego, był bardziej miękki - powiedzmy że nadawałby się do gotowania - sam nie próbowałem bo to bardziej kobiece stroje. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Również miałam okazję go używać podczas warsztatów i choć wygląda naprawdę ślicznie to materiał jest faktycznie nieco za solidny. Tak jakby fartuch nadawał się tylko do sesji zdjęciowej jako strój, a nie kuchenny ubiór roboczy. Cena jest faktycznie powalająca- a krój podstawowego modelu tak prosty, że chyba się bardziej opłaca kupić materiał i uszyć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam Juliette, nie taka jakie dawano na warsztatach wspomnianych wyzej (jesli mowa o warsztatach Liski i pana Pawla), bo te sa z zalozenia jednorazowe - tansze i wykonane z gorszej jakosci materialu (po praniu prawdopodobnie nie beda sie nadawac do niczego).

    Nie wiem czego oczekiwalas po fartuchu Cookie, ale na ich stronie www wszystko jest jasno opisane - ze fartuch jest z grubego, naturalnego materialu, ze jest sztywny i wymaga czasu, aby go dobrze zalozyc, ale potem swietnie lezy.

    Ja nie naleze do supermalych osob - jestem wysoka i raczej mocnej budowy, z duzym (relatywnie) biustem. Fartuch zalozony (rzeczywiscie wymaga to chwili, aby dobrze, go dopasowac i sie obwiazac) raz zostaje na mnie przez godziny i nic sie nie zsuwa, nic nie luzuje etc.

    I nie uzywam go do gotowania na co dzien w kuchni - ja w nim wystepuje na kolacji, zakladam na gore w formie odswietnej sukienki, bo umowmy si e- do codziennego gotowania ten fartuch jest malo praktyczny.

    Re: cena - za naturalne materialy i za recznie szyte rzeczy tyle sie placi. Jesli ktos zyczy sobie tanszy produkt, to powinien szukac czegos z metka "Made in China" i z materialow syntetycznych. Cena i dla mnie nie byla niska, ale godze sie taka zaplacic za jakosc - a tej na pewno fartuchom Cookie nie mozna odmowic.

    Na koniec podaje linka, mam tam kilka zdjec w fartuchu Julietta. I planuje zakup drugiego. :) Pozdrawiam!

    http://zmyslywkuchni.blogspot.co.uk/2012/05/bardzo-nietypowy-dzien.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Na zdjęciu wygladają przepięknie, choć może nieco teatralnie :) Mam wrażenie, że muszą być bardzo niefunkcjonalne. To coś jak z sukienką bez rękawów ciąglę marzę, że dziś ją włożę, a jak co do czego to szybciutko przebieram się w coś czego nie trzeba co chwilę poprawiać. Więc może do gotowania używac standardowego fartucha a przy podawaniu potraw przemieniac się z kopciucha w królewnę, wprawiając w zachwyt wspóljadaczy tymi pięknymi falbanami?:) pozdrawiam ciepło kamila

    OdpowiedzUsuń
  10. oglądałam te fartuszki na żywo i bardzo mi się podobały, ale szczerze powiem, że kompletnie nie zwróciłam uwagi na rozmiar.

    OdpowiedzUsuń
  11. Fartuszki wyglądają ładnie... ale nic poza tym. Materiał jest sztywny i nieprzyjemny, ale tylko dzięki swej sztywności utrzymuje swój kształt. Mało praktyczny, przeszkadza podczas gotowania i choć sama wzdycham nad jego wyglądem to niestety ale w kuchni trzeba czuć się komfortowo więc na własne życzenie nie założę sobie "chomąta".

    OdpowiedzUsuń
  12. Brałam udział w warsztatach i za każdym razem dostałam taki fartuszek. Biały a potem czerwony i przyznam, że kiedy w domu sprawdziłam ich cenę dosyć się zdziwiłam. Nie kupiłabym go chyba normalnie, tym bardziej, że niektóre są jednorazowe. Zdecydowanie wolałabym aby mama mi uszyła fartuszek.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam dwa fartuszki firmy Cookie. Oba to modele Julietta. Jeden (w kolorze jak na Twoim zdjęciu) jest faktycznie sztywny i trudno się układa, ale drugi czerwony jest extra, z bardzo fajnej bawełny, wygląda świetnie i się rewelacyjnie dopasowuje do sylwetki.

    Oba dostałam w prezencie, więc na szczęście nie musiałam za nie płacić po 170 zł... co jest ceną bardzo wysoką, to trzeba otwarcie przyznać.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Edith

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też ciągle wracam do fotek tych fartuszków. Szkoda mi na nie kasy, a z drugiej strony wyglądają pięknie...

    OdpowiedzUsuń
  15. też mam słabość do takich rzeczy... człowiek by chciał ale albo brak pieniędzy albo ma już tego mnóstwo...

    OdpowiedzUsuń
  16. Widziałam kiedyś taki miała na sobie Ewa Wachowicz w swoim programie tylko bez tych falbanek.

    OdpowiedzUsuń
  17. W sumie pierwszy raz widzę takie cudo. Ja bym chyba w takim czymś nie mogła gotować ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jesli te fartuszki istnieja w wersji jednorazowej, a potem trafiaja do kosza, bo po praniu juz nic sie z nimi nie da zrobic, to uwazam je za malo ekologiczny i efekciarski pomysl.

    OdpowiedzUsuń
  19. Na zdjęciu wyglądają ślicznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Takie fartuszki szyje juz od dawna jedna krawcowa z Chorzowa. Studio Swing jesli dobrze pamiętam. Kupiłam u niej podobny fartuszek za 180zł i jestem bardzo zadowolona- materiał nie jest za sztywny, fartuszek fajnie sie nosi i piorę go normalnie w pralce. Można do kompletu domowić rękawice, opaske i co się potrzebuje. Tak pani ma teraz chyba na fb strone "Fartuszki Doroty" jakby ktoś chciał.

    OdpowiedzUsuń
  21. od dwóch lat posiadam Carlę
    skusiłam się bo oczywiście super wyglądają w internecie
    ale niestety nei polecam
    może przeczyta to producent i skoryguje swoją politykę
    - fartuch jest za długi, może fajniej wygląda, ale od razu obcięłam jedną falbanę
    - jest zbyt sztywny, jak z kartonu (tak wiem, że ma trzymać fason)
    - żeby nie zjeżdżał trzeba go naprawdę mocno zawiązać w pasie długaśnymi szelkami 3 x dookoła - w tali powstaje gorset niczym u Janosika ;/, ucięłam te szelki, zrobiłam rzep
    - ale to nei koniec: górna falbana na brzuchu idealnie mi majta po stolnicy z mąką gdy wałkuję
    - nie ma uszka żeby powiesić czy cokolwiek, musiałam doszyć
    efekt: fartuch założony może 5x
    nie chodzi o cenę, ale te fartuchy są niepraktyczne
    myślę że podobne fartuchy uszyte z miękkciejszej bawełny byłby zjadliwy

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze:)